„Przyszłość spełnionych marzeń” – praca konkursowa

Szkoła Podstawowa Nr 23 im. Edwarda Szymańskiego w Warszawie

Nauczyciel przygotowujący do konkursu: Anna Badaszewska

Autor: Karol Machul

Wiek: 12 lat

 

Polskie drogi mojej prababci

         Moja kochana prababcia Władysława często powtarzała, że marzy by dożyć do setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Niestety do tegorocznych obchodów nie dożyła. Zmarła w wieku 99 lat w 2014 roku. Gdy myślę o polskich drogach do niepodległości, to od razu przypominają mi się wszystkie opowieści mojej prababci. Z boku mogłoby się wydawać, że prowadziła zwyczajne życie, ale ja wiem, że jej życiorys, w którym punktami zwrotnymi były ważne wydarzenia z historii Polski, był nieprawdopodobny. Cieszę się, że miałem okazję usłyszeć jej opowieści.

Kiedyś spytałem ją o pierwsze wydarzenie w życiu, które zapadło jej w pamięć. Odpowiedziała, że pamięta, choć miała wówczas zaledwie kilka lat, niezwykły entuzjazm i radość w rodzinie w 1918 r., gdy Polska po 123 latach wróciła na mapę świata. – Oczywiście wtedy nie wiedziałam o co chodzi, ale pierwszy obraz jaki zapamiętałam ze swojego życia to właśnie radość w domu i radość tłumów na ulicach – opowiadała mi babcia. Wtedy też pierwszy raz zobaczyła swojego tatę, który powrócił do domu po zakończeniu I wojny światowej, w której uczestniczył jako żołnierz. Początkowo bała się tego „obcego pana”, którego wcześniej nie było w jej życiu. Szybko jednak poznała, jak bezcenna jest ojcowska miłość. Dorastała wśród sióstr, z którymi zawsze była mocno związana. W wieku 19 lat szczęśliwie wyszła za mąż za Antoniego, muzyka, mojego pradziadka. Ich szczęście nie trwało jednak długo – zaledwie 5 lat. Gdy wybuchała II wojna światowa jej mąż trafił na front. Został ciężko ranny w czasie bitwy nad Bzurą i po kilku tygodniach zmarł w szpitalu. Dopiero kilka lat temu odnaleźliśmy grób mojego pradziadka Antoniego na cmentarzu wojennym w Skierniewicach. – Nie wiem czy mnie Antoni pozna na tamtym świecie. On taki piękny i młody, a ja pomarszczona i mam prawie sto lat – żartowała prababcia Władzia. Dopiero kilka lat przed śmiercią miała możliwość zapalenia świeczki na grobie męża. Wcześniej przez dziesiątki lat symbolicznie stawiała je na zbiorowych mogiłach wojennych na różnych cmentarzach.

Jej opowieści o wojnie zawsze słuchałem z wypiekami na twarzy. Wspominała jak z Nałęczowa dowoziła żywność do okupowanej Warszawy, jak z powodu braku leków zmarła jedna z jej córek, jak rodzina działała w partyzantce na Lubelszczyźnie. Tu szczególnie zasłużyła się jej młodsza siostra Zosia, której życie to gotowy scenariusz filmowy. Jej pierwszy mąż Mieczysław zginął w zasadzce. Jej udało się przeżyć. Drugi mąż Witold, przedwojenny student prawa, też partyzant, to bohater opisywany w wielu książkach na temat działań Armii Krajowej na Lubelszczyźnie. Po wojnie przez lata więziony był na zamku w Lublinie, potem został skazany na śmierć. Ostatecznie ułaskawił go Bolesław Bierut. Ciocia Zosia za działalność w AK swoją młodość spędziła w więzieniu.

Najbardziej zapamiętałem opowieść prababci o tym, jak w Warszawie na jej oczach niemiecki żołnierz zastrzelił młodą Żydówkę. Mówiła, że mimo iż ma prawie 100 lat nie może uwolnić się o tego obrazu i często myśli o tej dziewczynie.

Dobrze pamiętam też opowieści prababci o osobach ukrywanych w czasie wojny przez moją rodzinę w majątku pod Nałęczowem.

Opowiadała mi też często o trudnych czasach powojennych, o utracie przez rodzinę dóbr i o torturach w Urzędzie Bezpieczeństwa. Mówiła jak przez lata nielegalnie słuchało się w domu Radia Wolna Europa, czytało opozycyjne czasopisma i książki, uczestniczyło w potajemnych spotkaniach. Wspominała z jaką nadzieją patrzyło się na strajki na Wybrzeżu w roku 1980 i jaki smutek wywołał rok później stan wojenny. Wspominała też rok 1989 i powszechny wówczas entuzjazm Polaków. – Poczułam się znów, jak wtedy, gdy miałam kilka lat i Polska odzyskała niepodległość – wspominała.

Prababcia Władysława często przypominała mi, że należy dobrze znać historię swojego kraju, bo narodem, który jej nie zna, łatwo manipulować, łatwo go okłamać i zniewolić. Zachęcała bym dopytywał rodzinę mamy i taty o historię i przodków, a jak będę starszy żebym to wszystko spisał. To między innymi dzięki jej zachętom poznałem wiele rodzinnych tajemnic i dziś mogę być dumny z przodków partyzantów, żołnierzy i opozycjonistów, mogę być dumny z tego, że nazwisko, które noszę można odszukać na liście Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, mogę być dumny, że ścieżki mojej rodziny to typowe, a zarazem niezwykłe polskie drogi ku niepodległości.

– Mój Boże, jakie miałam niezwykłe życie – mawiała moja prababcia – Urodziłam się jeszcze pod zaborem rosyjskim, w czasie I wojny światowej. Poznałam radość odzyskania niepodległości i tragedię kolejnej wojny. W czasie II wojny światowej straciłam wielu bliskich i przyjaciół. Potem poznałam czym był stalinizm i terror czasu komunizmu. Cieszyłam się z innymi, gdy w 1978 roku Karol Wojtyła został papieżem. Uczestniczyłam w zdarzeniach, które doprowadziły do roku 1989 i kolejnego wybuchu wolności. Dożyłam wejścia Polski do Unii Europejskiej. Żyłam dłużej niż istniał Związek Sowiecki! Żyłam w epoce dziewięciu papieży! Mogę spokojnie odejść, w wolnej Polsce – te słowa mojej prababci zapamiętam na całe życie.

Mam nadzieję, że będę miał okazję opowiedzieć historie zasłyszane od prababci i innych członków rodziny moim bliskim, gdy świętować będziemy 150-lecie odzyskania niepodległości, a moje dzieci opowiedzą swoim bliskim o praprababci Władzi i innych przodkach w dwusetną rocznicę naszego najważniejszego narodowego zrywu. A potem kolejne pokolenia opowiadać będą następnym…