Uczniowskie wspomnienia z akcji ,,Nawet odrobinę, podzielić można”

Nie liczy się to ile posiadasz, ale ile dajesz innym i jak się z nimi dzielisz”
(
autor nieznany)

Uczniowskie wspomnienia z akcji ,,Nawet odrobinę podzielić można”

Hania: By móc wręczyć prezenty, zorganizowaliśmy kiermasz, na którym zbieraliśmy pieniądze. Na kiermaszu sprzedawaliśmy domowe ciasta, herbatę świąteczną, pyszną kawę oraz ozdoby świąteczne, które zapewne cieszą niejedno oko na domowej choince czy stole wigilijnym. Udało się, akcja okazała się sukcesem. Zebraliśmy 3600 zł, moim zdaniem bardzo dużo.

Policzyliśmy pieniądze, sprzedaliśmy wszystkie ciasta i mogliśmy iść do sklepu by kupić wymarzone prezenty dla podopiecznych Klinicznego Szpitala Dziecięcego w Warszawie. Zakupy były przyjemne, ale zarazem i trudne. Okazało się, że mamy dużo i mało pieniędzy. Chcieliśmy kupić wszystko o czym marzą dzieci. Zapakowani po uszy, zmęczeni i uśmiechnięci wracaliśmy do domu. W poniedziałek, spakowaliśmy prezenty i ruszyliśmy do szpitala. W szpitalu pierwsze co zauważyłam to rybki wiszące pod sufitem oraz akwaria z rybkami. W szpitalu zaopiekowała się Nami jedna z Pań wychowawczyń. Pokazała Nam sale świetlicowe i wykładowe znajdujące się na oddziale psychiatrii dziecięcej. Opowiedziała Nam jak wygląda praca na takim oddziale, jakie dzieci tam przebywają. Przyszli do Nas pacjenci, byli to tacy sami nastolatkowie jak My. Zaskoczyła ich Nasza hojność i kreatywność. Byli zaskoczeni, że do Nich przyszliśmy z prezentami, podziękowali Nam i wręczyli symboliczny obrazek na pamiątkę.

Ogólnie cała akcja bardzo mi się podobała. Robienie miłych uczynków jest potrzebne, mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja by pójść do szpitala i pograć z tymi dziećmi w gry, które im kupiliśmy.

Szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, jeśli się ją dzieli” (Albert Schweitzer)

Dominik: Akcja rozpoczęła się 14-ego grudnia. Spotkaliśmy się by przygotować stoiska do przeprowadzenia kiermaszu, postawiliśmy na nich przepyszne ciasta przygotowane przez naszych kolegów i koleżanki. Z Naszym szkolnym kiermaszem ruszyliśmy o 15:00. Włożyliśmy czapeczki Świętego Mikołaja by wyglądać świątecznie, by każdy kupujący wiedział kto pełni funkcję sprzedającego. Ja z Marcinem chodziłem i zachęcałem rodziców i uczniów do odwiedzeni naszego kiermaszu i kupienia drobnostek oraz ciast. Nauczyliśmy się nawet robić promocje, tak by udało Nam się sprzedać jak najwięcej rzeczy, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu rodzice wtedy chętniej kupowali cudne, ręcznie wykonane ozdoby. Następnego dnia sprzedawaliśmy pozostałe ciasta, osłodziliśmy w ten sposób kolejny dzień kolegom, koleżankom oraz Nauczycielom. Po całej dwudniowej akcji charytatywnej w obecności pani Magdy (opiekun SU) wraz z kolegą policzyłem pieniądze. Postaraliśmy się zamienić monety na banknoty. W piątek wyruszyliśmy po zakupy. Kupiliśmy dużo drobiazgów, które zostały spisane na liście przez pacjentów Klinicznego Szpitala Dziecięcego w Warszawie. W dniu przekazania prezentów, musieliśmy jeszcze natrudzić się jak to wszystko zapakować i przenieść ze szkoły do celu.

Nadeszła ta wyczekiwana przez wszystkich wolontariuszy chwila, przyszły dzieci przebywające na oddziale psychiatrii dziecięcej w Szpitalu Dziecięcym. Bardzo byli Nam wdzięczni za zaangażowanie i zorganizowanie tak wielkiej akcji. Otrzymaliśmy piękny obrazek z wieczorówką wykonany przez dzieci z oddziału. Bardzo mi się podobała cała akcja, lubię brać udział w zbiórkach charytatywnych. Pamiętajcie pomoc może się tez Nam przydać, dlatego zachęcam wszystkich do włączania się do takich akcji.

Każdy ma coś, co może dać innym”  (Barbara Bush (żona Georga H.W. Busha))

Zosia: Wszystko zaczęło się od kiermaszu świątecznego. Kiermasz ten miał na celu zgromadzić pieniądze dla dzieci, które są pacjentami szpitala. Mam nadzieje, że udało się Nam wszystkich uszczęśliwić. Po zgromadzeniu potrzebnych funduszy udaliśmy się do Blue City. Spędziliśmy tam parę godzin poszukując i kupując odpowiednie prezenty. Następnie udaliśmy się do szpitala by przekazać prezenty. Niestety ze względu na panujące wirusy, nie mogliśmy spędzić z pacjentami czasu przy grach planszowych. Opuszczając budynek szpitala miałam i nadal mam nadzieję, że kiedyś będziemy mogli spotkać się z podopiecznymi szpitala ponownie, porozmawiać z Nimi i umilić im czas.